Droga pomocy

 

Etap 1.

30 października 2013 r. wyjechał z Warszawy kontener o olbrzymiej pojemności 70m3, długości ponad 12 metrów, z zawartością ponad 12 ton, na którą składało się 512 kartonów z darami dla syryjskich uchodźców. Pudła były wypełnione odzieżą, kocami, środkami czystości i zabawkami.

Transport dojechał do Gdyni i następnie popłynął do portu Mersin w Turcji. Stamtąd, w pierwszym tygodniu grudnia, został przewieziony do przejścia granicznego Bab Al-Hawa, skąd, po przeładunku na mniejsze ciężarówki, rzeczy zostały zawiezione już bezpośrednio do obozów dla uchodźców w Syrii, do miejscowości Abu Duhur w prowincji Idlib i kliku wsi na północ od Damaszku.

Dodatkowo, już w Turcji, dzięki pomocy Fundacji Anny Walczyk, mogliśmy kupić 12 kartonów leków, które dostarczyliśmy do punktów medycznych w obozach w Atme i w Abu Duhur.

 

Etap 2.

W związku z transportem trafiliśmy do obozu dla uchodźców w Syrii, usytuowanego w pasie nadgranicznym przylegającym do tureckiej prowincji Hatay. Mieliśmy już im niewiele do zaoferowania z naszych darów, co doprowadzało nas do rozpaczy, bo zobaczyliśmy jak ogromne są potrzeby i że grupą najbardziej potrzebującą pomocy są małe dzieci.

W obozie warunki bytowe są niezwykle trudne. Dotarło tam trochę starych namiotów, od czasu do czasu docierają racje żywnościowe z pomocy humanitarnej. Problemem jest panujący o tej porze roku chłód, w nocy temperatura zbliża się do zera, w dzień nie dociera do więcej niż 10 stopni. W takich warunkach dotkliwość zimna jest okrutna, bo wiatr i deszcz przenikają łatwo przez ściany płóciennych namiotów, bo nie ma jak i czym się ogrzać, bo szybciej się marznie z pustym żołądkiem. Dzieci ścinają gałęzie drzew oliwnych i palą ogniska, żeby choć przez chwilę rozgrzać dłonie.

 

Dla nas najbardziej szokujące było to, że żadne z napotkanych dzieci nie miało normalnych butów. Biegają po błotnistych drogach obozu boso albo w gumowych klapkach, za dużych o kilka numerów. Dodatkowo, brak ciepłej odzieży, koców, śpiworów, powoduje, że dzieci chorują, a nawet na najbardziej banalne przeziębienia nie ma tam lekarstwa, nie ma aspiryny, witamin, antybiotyków, wszystkich tych rzeczy, które dla nas są tak bardzo oczywiste i tak łatwo dostępne.

Bardzo smutne było dla nas i to, że w całym obozie nie zobaczyliśmy ani jednej zabawki, żadnej piłki, autka, lalki, czy choćby skakanki. Dzieci bawią się w … wojnę, tę przed którą uciekły. O takich dzieciach mówi się, że są straconym pokoleniem… Nie znają niczego innego niż strach, głód i chłód. Mały miś czy lalka stają się nagle dla nich całą radością życia.

Etap 3.

Nie chcielibyśmy, żeby nasze działania skończyły się na tym jednym transporcie. Pomoc międzynarodowych organizacji humanitarnych nie dociera do obozów takich, jak ten w którym byliśmy. Międzynarodowe organizacje oraz rządy państw działają tylko za zgodą państwa, do którego pomoc ma być skierowana. Rząd syryjski, z oczywistych względów, nie jest tym zainteresowany.

Tymczasem potrzeby są ogromne, a nasza fundacja chciałaby zrobić więcej. Nie będzie to jednak możliwe bez Waszego wsparcia. Tylko Wasza pomoc pozwoli udzielać tej pomocy dalej, pozwoli na dotarcie do potrzebujących dzieci, na dostarczenie im ciepłych ubrań, leków, zabawek; pozwoli dać im trochę nadziei…

Każda otrzymana złotówka pozwala nam na zorganizowanie pomocy wartej kilkanaście złotych. Ludzie chętnie oddają używane rzeczy, a producenci czy hurtownicy niesprzedane towary. Potrzebne są jednak pieniądze na pokrycie kosztów opakowania i transportu. Dostawa jednego kilograma rzeczy kosztuje 1 zł 33 gr. Potrzebne są też środki na zakup leków na pograniczu, w Turcji, gdzie są one znacznie tańsze niż w Polsce.

Apelujemy też do producentów środków czystości, butów, zabawek, aby także zechcieli zaangażować się w pomoc.